Archiwum 10 stycznia 2004


sty 10 2004 szczesliwego nowego dolka psychicznego
Komentarze: 0

No tak. Troche mnie nie bylo...
Pewnie dlatego, ze coraz trudniej przychodzi mi napisanie czegolwiek.
Jest 10.01, sobota, za piec siedemnasta.
W tle gra mi Myslovitz, plyta, ktorej sluchalam cale lato. No i oczywiscie moj skrajny sentymentalizm daje o sobie znac. Kurcze. Nie wiem, nawet co napisac.. <"Dla Ciebie">
Najwiekszym problemem w tej chwili jest zblizajaca sie sesja. Jestem do tylu ze wszystkim, z czym sie da. Mam trzy zaliczenia z rzymskiego w plecy i jedno koło z logiki. A tu kolejne zaliczenia i egzaminy.
Martwi mnie, ze w ogole nie potrafie znalezc w sobie motywacji do wziecia skryptu, czy notatek do reki. Kazde wyjscie na uczelnie to tortura. Ech...w sumie...kazde wyjscie z domu gdziekolwiek indziej, niz do Jasia to tortura i wymaga ode mnie nadludzkiego wręcz wysiłku.
<"Peggy Sue nie wyszła za mąż"> Tak, zebym nie musiala spotykac nikogo, kogo nie chce widziec. Zebym w ogole nie musiala nikogo spotykac. Ostatnio pierwszy raz od naprawde dawna bylam w tak zwanym scislym centrum miasta i... ja sie po prostu boje. Tam jest, jak dla mnie, za duzo ludzi. Brrr.. Nie mam ochoty wychodzic gdziekolwiek, najchetniej siedzialabym w domu, z goraca herbatka, opatulona w kocyk, przy swieczkach. Przed kompem gadajac z ludzmi przez neta, albo na lozku, piszac do Monis, Jaska albo Efki. Albo do Krzysia...ech..
<"Gdzies"> Wlasnie, ten Krzys...ciezka sprawa. Myslalam, ze to juz jest absolutnie skonczony temat. A przed swietami znow mnie tak naszlo... Bez sensu, bo jest mi naprawde dobrze z Jaskiem. Jak na razie, oczywiscie. Ale..z kazdego uczucia chyba cos w nas zawsze pozostaje.
Sylwester..sylwester nieco mnie dobił.<"Kraków"...piekny kawalek, najpiekniejszy chyba z calej plyty> W sumie bylo swietnie, zdjecia sa niesamowicie fajne, doskonale oddaja nasz (Monis i moj) nastroj, ale... bylo kilka slabszych punktow. Takich, jak na przyklad panienka, ktora przykleila sie do Jasia, albo to, ze pare razy zemdlalam...swoja droga, to rano mialam niezle obolale policzki. Ciekawe, ktore mnie tak urzadzilo - Jas, Monis czy Krzys. Nevermind. No i oczywiscie slabszym punktem, dla mnie przynajmniej, bylo zachowanie Krzysia. Moze jestem niesprawiedliwa, ale wydaje mi sie, ze wynikało to z obecnosci Beaty.
Bo inaczej nie potrafie wytlumaczyc niektorych rzeczy. Chyba, ze Krzys znow sie zmienil...
Ale..hm.. mimo wszystko..<"Noc">..kiedy podal mi reke na przywitanie, a nie przytulil, jak to zwykle bywalo...oj..to zabolało. A ostatnio, jak spotkalam Go na wydziale, juz bylo normalnie. Wiec ja nie wiem. No dobra, nieistotne. W kazdym razie - zachowywal sie momentami bardzo dziwnie. Przykre bylo to, ze.. zachowywal sie, jak ja...ciezkie przewrazliwienie na wlasnym punkcie, doszukiwanie sie wszedzie sarkazmu i zlosliwosci..
Tym bardziej przykre, ze u mnie to wlasnie tego nie mogl kiedys zrozumiec i mial pretensje..
Ech... dziwny człowiek. Ale swietny... :)..cieply usmiech do Krzysiaka..:)
A tak wlasciwie to zapomnialabym - sylwestra mialam prawie czterodniowego. Fantastyczne cztery dni. We wtorek przyjechała Moni i  <"Alexander"> Jasiek poprowadzil sesje..fajnie bylo. Klimatycznie. Ciemno i tylko zapalona jedna swieczka. Tak jakos nierealnie. Potem pojechalismy do Jaska, ja sobie farbowalam wlosy (wyszlo super - teraz naparwde jestem CZARNA Inez...:) ), a potem odwiedzili nas panowie policjanci i spisali nas za zaklocanie ciszy nocnej. No ja pierdziele, czy to aby nie lekka przesada? Fakt, ze jak dzieciaki trenowaly capoeire to troche tupali, <"My">ale zeby od razu po policje dzwonic???
ech..W srode przyjechal Tomek, a potem byla impreza sylwestrowa u Beaty. A pierwszego wieczorem robilismy sobie glupie zdjecia w kolczudze Jasia i z mieczem :)..drugiego Monis, Tomek i Jas pojechali...<"Zamiana"> No i tak jakos...pusto.
Kurcze, nie spodziewalam sie, ze bede tak za kims tesknic, jak za Monis...
Ech..jakos mi sie mysli rozplywaja. Widocznie dzis nie jest dobry dzien na pisanie..Wena sie skonczyla..

 

agnies : :